
W obliczu trwających debat o potrzebie zwiększenia wydatków na obronność w Europie, analiza Adama Tooze'a, rzuca światło na dotychczasową efektywność finansowania europejskich armii. Zamiast potwierdzać tezę o „niedożywieniu” militarnym kontynentu, Tooze ujawnia, że europejscy członkowie NATO (poza USA) wydali w ciągu ostatniej dekady oszałamiające 3,1 miliarda dolarów na obronę. Paradoks polega na tym, że mimo tych astronomicznych sum, ich siły zbrojne są powszechnie postrzegane jako nieprzygotowane na wyzwania współczesnej wojny, szczególnie w kontekście konfliktu w Ukrainie.
Gdzie zatem podziały się te pieniądze? Tooze argumentuje, że znaczna część tych środków została „przejedzona” przez utrzymanie rozdrobnionych, narodowych struktur wojskowych. W Europie funkcjonuje 29 oddzielnych sił zbrojnych, liczących łącznie około 1,3-1,4 miliona żołnierzy, które pochłaniają zasoby głównie na pensje, uposażenia i emerytury. To wskazuje na fundamentalny problem: zamiast inwestycji w nowoczesne uzbrojenie i infrastrukturę, środki są kierowane na utrzymanie rozbudowanych, często przestarzałych, aparatów kadrowych, co ogranicza realne zdolności bojowe.
Głęboko zakorzeniona fragmentacja europejskiego rynku obronnego dodatkowo potęguje problem. Zamiast korzystać z efektywnej skali, poszczególne kraje utrzymują własnych „narodowych czempionów” i preferują krajowe zamówienia. Skutkiem jest nieefektywne powielanie systemów uzbrojenia – Europa utrzymuje sześciokrotnie więcej głównych systemów uzbrojenia niż Stany Zjednoczone, dysponując o połowę mniejszym budżetem. Analiza Bruegel wskazuje, że ceny nowoczesnego sprzętu, jak czołgi czy haubice, są znacznie wyższe w Europie (np. w Niemczech) niż w USA, co wynika z krótszych serii produkcyjnych i braku konsolidacji. Problem nie leży w zbyt dużej liczbie importu uzbrojenia, lecz w zbyt dużej „samowystarczalności” i kupowaniu broni w obrębie własnych, nieefektywnych rynków krajowych.
Adam Tooze nazywa ten stan rzeczy „armiami zombie” – instytucjami pozornie żywymi, ale głęboko dysfunkcyjnymi, które pochłaniają ogromne środki, nie dostarczając realnych zdolności obronnych. Ta nieefektywność jest efektem „konserwatywnej logiki”, która pozwalała państwom na zachowanie fasady suwerenności militarnej bez faktycznego ponoszenia konsekwencji braku zdolności. Rosyjska inwazja na Ukrainę brutalnie obnażyła ten skandaliczny impas, zmuszając do refleksji. Tooze apeluje o radykalną racjonalizację i konsolidację europejskiej obronności, zamiast zwiększania budżetów na marne.
Europa w obliczu nowej ery: Czas na obronne startupy
Wojna w Ukrainie rzuciła nowe wyzwanie europejskiemu przemysłowi obronnemu: jak efektywnie finansowo walczyć z rojami tanich dronów za pomocą kosztownych systemów rakietowych? To pytanie, stanowiące sedno analizy Richarda Milne'a, ukazuje nową naturę współczesnych konfliktów – dziwaczne połączenie taktyk z I i II wojny światowej z zaawansowaną wojną dronową. Europa, w obliczu zagrożenia ze strony Rosji, pilnie potrzebuje nowej technologii i znacznie większej skali zdolności obronnych, aby skutecznie odstraszyć potencjalnych agresorów.
Jak zauważa Kusti Salm, dyrektor estońskiego startupu Frankenburg Technologies, obecny „współczynnik kosztu zniszczenia” jest „okropny”: systemy przeciwlotnicze krótkiego zasięgu mogą kosztować 500 000 euro, aby zestrzelić drona wartego zaledwie 20 000 euro. Europejski przemysł obronny, charakteryzujący się wysoką fragmentacją i skoncentrowany na produkcji drogich, złożonych systemów (takich jak myśliwce czy okręty podwodne), jest nieprzystosowany do tej nowej rzeczywistości. Kraje Starego Kontynentu pilnie potrzebują tańszej i szybszej w produkcji broni, aby skutecznie odstraszyć potencjalne zagrożenia, zwłaszcza ze strony Rosji, która również osiągnęła wysoki poziom w wojnie dronowej.
W odpowiedzi na te wyzwania, w całej Europie pojawiają się liczne startupy, które wnoszą do sektora obronnego zarówno przedsiębiorczość, jak i kapitał wysokiego ryzyka. Firmy takie jak Nordic Air Defence ze Szwecji, dążąca do stworzenia niedrogiego przechwytywacza dronów, czy Frankenburg Technologies, celująca w cenę znacznie poniżej 50 000 euro za swoje rakiety krótkiego zasięgu, proponują radykalnie tańsze i łatwiejsze do masowej produkcji rozwiązania. Karl Rosander, dyrektor generalny Nordic Air Defence, podkreśla pilną potrzebę skalowania produkcji systemów obronnych do poziomu kosztów dronów, twierdząc, że jego firma jest w stanie osiągnąć jedną dziesiątą obecnych kosztów.
Anders Fogh Rasmussen, były szef NATO, wzywa państwa narodowe do dramatycznego zwiększenia wydatków na obronność, nawet do 5 procent PKB, inwestując zarówno w tradycyjny ciężki sprzęt, jak i w nowe technologie dronowe poprzez prywatne inwestycje w startupy. Choć w przeszłości obawy związane z kwestiami środowiskowymi, społecznymi i ładem korporacyjnym (ESG) odstraszały fundusze od inwestowania w firmy obronne, obecnie obserwuje się wzrost zainteresowania ze strony funduszy venture capital i inwestorów prywatnych. Zadanie jest ważne, zwłaszcza że Rosja i Chiny uczyniły technologię dronową priorytetem. Europa musi uwolnić potencjał swoich startupów, aby dorównać rywalom i zapewnić sobie zdolność odstraszania w nowej erze wojny.